Gorąca dyskusja nad wynagrodzeniem dla burmistrz Ewy Przybyło. Niewiele brakło, a skończyłoby się interwencją Straży Miejskiej (film i zdjęcia)

RABKA-ZDRÓJ: Przy pięciu głosach przeciwnych radnych klubu Nasze Miasto, przy głosie wstrzymującym się radnej Elżbiety Szarawary, większością głosów Rada Miejska ustaliła dziś wynagrodzenie dla burmistrz Ewy Przybyło pozostawiając je na dotychczasowym poziomie. Niezadowoleni z tego byli radni opozycji, którzy chcieli obniżenia go o 30% i część osób zgromadzonych na sali, które przerywały obrady okrzykami. Już dawno żadna decyzja Rady Miejskiej w Rabce-Zdroju nie wzbudzała tylu emocji.

Propozycje wynagrodzenia były dwie. Pierwsza, autorstwa przewodniczącej Rady Miejskiej Marii Górnickiej-Orzeł, pozostawiająca pensję burmistrz na dotychczasowym poziomie; druga - radnych opozycyjnego klubu Nasze Miasto - znacznie je obniżająca. Projekt opozycji nie trafił jednak pod obrady dzisiejszej sesji Rady Miejskiej, bo jak poinformowała przewodnicząca, nie spełniał wymogów formalnych - brakowało na nim pieczątki radcy prawnego, potwierdzającej zgodność projektu uchwały z przepisami prawa. Zastrzeżenia dotyczyły też braku szczegółowego uzasadnienia takiego wniosku. Dyskusja nad tym, czy radca prawna miała prawo to zrobić i co powinno się znaleźć w uzasadnieniu trwała ponad 20 minut i zakończyła się decyzją, że ma w tej sprawie złożyć pisemne wyjaśnienia. Nie mniej jednak projekt opozycji nie trafił pod obrady i dyskutowano nad propozycją Marii Górnickiej-Orzeł.

- Wynagrodzenie burmistrz nie było zmieniane od 2010 roku. Uchwała nie przewiduje podwyżki. - Większość mieszkańców zadecydowała, że to Ewa Przybyło jest trzecią kadencję burmistrzem. Byłoby niemoralnym w nagrodę za to obniżyć jej wynagrodzenie - przekonywała przewodnicząca Rady Miejskiej, odnosząc się do propozycji radnych opozycji.

Sekretarz miasta Maria Daszkiewicz tłumaczyła natomiast radnym, że obecnie obniżka pensji burmistrz nie jest możliwa. Wynagrodzeniem, jak tłumaczyła, należało burmistrz ustalić po ślubowaniu, w na sesji w grudniu. Nie zrobiono tego i burmistrz pobierała przez ostatnie miesiące wynagrodzenie na dotychczasowym poziomie. Gdyby dzisiaj próbować jej obniżać pensję, trzeba byłoby zachodu i angażowania Sądu Pracy, żeby zwróciła nadwyżkę z pobieranych od jesieni pensji.

Ta informacja wywołała poruszenie wśród publiczności. - Czemu nie obniżyliście w grudniu, czemu wtedy go nie obniżyliście. Skandal! - padały głośne okrzyki z sali.

Uciszyć głosy oburzenia próbowała Maria Górnicka-Orzeł, ale gdy jej polecenia nie przyniosły skutku, zagroziła wezwaniem Straży Miejskiej. I ostatecznie ją wezwała, ale gdy na salę obrad wkroczyli strażnicy, na czele z komendantem Kazimierzem Zapałą, było już cicho.

- Jeżeli chcecie państwo zabrać głos, to musicie to zgłosić przed sesją. Na sesji głos zabierają radni. Jesteście tylko widzami, musicie przestrzegać regulaminu. Proszę się uspokoić, bo sprawuję na sali tzw. policję sesyjną - wyjaśniała przewodnicząca.

Gdy emocje opadły, radny Rafał Hajdyła przedstawił wniosek o obniżenie pensji burmistrz z 12,3 tys zł do 8,6 tys. zł brutto. - Zaproponowane wynagrodzenie jest na najwyższym możliwym, dopuszczonym poziomem prawa, poziomie – mówił Hajdyła. - To są maksymalne, dopuszczalne przepisami stawki.

Jak mówił, w sytuacji zadłużenia miasta i ubożenia społeczeństwa, przyjęcie tak wysokiej pensji jest nieetyczne i ogranicza możliwości motywowania burmistrz do lepszej pracy, bo lepszego wynagrodzenia już dostać nie może.

- Jest demokracja, każdy może mieć swoje zdanie na ten temat. Pensja burmistrza nie jest wygórowana w porównaniu z menedżerami spółek, także państwowych spółek - mówiła Maria Górnicka-Orzeł.

Sekretarz Maria Daszkiewicz mówiła natomiast, że burmistrzowie wszystkich gmin uzdrowiskowych w Małopolsce mają wynagrodzenie na poziomie burmistrz Rabki-Zdroju. Podkreślała, że jej praca nie zamyka się w ośmiu godzinach. - Burmistrz jest dyspozycyjna 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu - mówiła.

Ewa Przybyło przez trzy minuty wyliczała, jakie ma obowiązki i kompetencje. - Sprawuję swoją funkcję 9 lat. Nie spodziewałam się, że wynagrodzenie za pracę, którą wykonuję sumienne, najlepiej jak umiem, będzie przedmiotem tak burzliwej dyskusji. Wszystkie dyplomy, wyróżnienia, laury, możecie znaleźć na korytarzu. Nie są dla mnie, ale dla gminy i mieszkańców. Nie chciałbym byśmy się porównywali do innych gmin, jesteśmy gminą samodzielną - mówiła.

- Za posiedzenie rady, które trwa ok. 4 godzin, dostaje pan 200 zł, czyli 50 zł za godzinę. Mi proponuje pan 34 zł za godzinę. To niesprawiedliwe – mówiła kierując swoje słowa do radnego Rafała Hajdyły.

- Wiem, że ma ma pani jeszcze więcej obowiązków, których nie wymieniała, ale chodzi o to, że poziom wynagrodzenia dla pani, jakie proponuje przewodnicząca, nie odbiega od wynagrodzenia prezydenta Krakowa czy Warszawy. A poziom odpowiedzialności i obowiązków jest nieporównywalny - ripostował radny Hajdyła.

Ale ripostowała i Ewa Przybyło. - Nie śmiem porównywać się z prezydent Warszawy, ale ona ma kilku zastępców, osobistego kierowcę, kilku rzeczników prasowych i cały sztab ludzi, którzy przygotowują dla niej materiały, a ja wszystkie te rzeczy wykonuję osobiście. Oni tak rozkładają swoje obowiązki tak, że mają czas by wykładać na uczelniach, gdzie zarabiają nawet dwa razy tyle co pensja, a ja na to czasu niem mam. Taka jest różnica - mówiła burmistrz.

Dyskusję zakończyło głosowanie. Większość radnych poparła propozycję przewodniczącej Marii Górnickiej-Orzeł i podjęła uchwałę pozostawiającą wynagrodzenie burmistrz na dotychczasowym poziomie. Przeciw byli radni klubu Nasze miasto, a od głosu wstrzymała się radna Elżbieta Szarawara.

(mr)