Wiadomości
Data: 25 lutego 2021, Czwartek / Ilość wyświetleń: 3623
Wspominki o Franku i wyciągu U Żura
Kiedy 16 lutego 2021 roku w godzinach wieczornych dowiedziałem się o śmierci Franciszka Żura, to po pierwszym szoku stanęła mi przed oczami ponad 30-letnia znajomość zarówno z Franiem (tak się do Niego przez wiele lat zwracałem) jak i Jego Rodziną. Postanowiłem podzielić się wspomnieniami o historii obecnej stacji narciarskiej „U Żura”, w której odegrałem małą ale znaczącą rolę – pisze Edward Konieczny z Rabki-Zdroju.
- Kiedy w 1983 roku miałem przyjemność kierować Ośrodkiem Sportu i Rekreacji w Rabce-Zdroju, wówczas tenże OSiR obsługiwał trzy wyciągi narciarskie (na wspomnienie tych czasów łza się w oku kręci): Maciejową, „Pod Kaplicą”-najpierw jako wyrwirączkę a później orczyk oraz nie do końca udany orczyk montowany najpierw na Pasiece a później we Rdzawce. Z tym ostatnim miał dużo problemów nasz przyjaciel śp. Krzysiek Stojowski. Ja i moi współpracownicy doszliśmy do wniosku, że koszty uruchamiania tego wyciągu przekraczają zyski i jego dalsze prowadzenie pozbawione jest sensu. Z drugiej strony oddanie go na złom byłoby dużym błędem.
I tu zaczyna się historia obecnej stacji narciarskiej „U Żura”. Wielokrotnie przejeżdżając koło stoku w Chabówce , oczami wyobraźni widziałem tam wyciąg narciarski. W 1985 lub 1986 roku umówiłem się telefonicznie u Państwa Żurów na rozmowę, by zaproponować Im zamontowanie na Ich stoku wyciągu narciarskiego. Zostałem przyjęty bardzo serdecznie, a Pani Teresa poczęstowała mnie pyszną herbatką z malinami oraz domowej produkcji szarlotką, co czyniła wielokrotnie podczas ponad trzydziestoletniej znajomości. Pełen entuzjazmu zacząłem opowiadać, jak zmodyfikuję wyciąg pod parametry stoku, że moja załoga wszystko wykona, a dzierżawa wynosić będzie symboliczną złotówkę. Poniosłem wówczas porażkę. Franio doskonały zootechnik, świetny gospodarz, szybko skierował rozmowę na inne tory, po czym wylądowaliśmy w stajence, gdzie znajdowało się dużo ukochanych przez Frania zwierzątek. O nich to zaczął opowiadać jeszcze z większym entuzjazmem niż ja o wyciągu. Jedną rzecz zapamiętałem po tym spotkaniu-wychodząc od Państwa Żurów, czułem się tak, jakbyśmy się znali od lat a nie dwie godziny. I tak samo serdeczne i miłe było każde spotkanie z tą Rodziną.
Wracając do wyciągu. Przed kolejnym sezonem wziąłem ze sobą na rozmowy dwóch mediatorów tj. Pana Józefa Lubę- byłego Naczelnika Miasta oraz śp. Pana Władysława Mlekodaja- ówczesnego Naczelnika Grupy Podhalańskiej GOPR. Negocjacje przyniosły oczekiwany skutek i mogliśmy przystąpić do pracy. Wg. mojego pomysłu zmodyfikowaliśmy wyciąg, który składał się ze stacji dolnej, na górze koła przewojowego oraz swobodnie wiszącej liny, do której zaczepione były laski imitujące obecne orczyki. Trzeba przyznać że nie był to cud techniki. Lina miejscami podnosiła narciarzy do góry, a przy końcowej stacji przyciskała do ziemi. Paru narciarzy odczuło na własnej skórze, jak kręcąca się wokół osi lina „trochę” nadwyrężyła ich ubranie. Przy wyciągu bardzo szybko powstała chatka oraz niezapomniany szałas z dużym rożnem. Z jednej strony Franio sprzedawał bilety, a z drugiej Pani Teresa serwowała gorące napoje oraz kiełbaski, które sami smażyliśmy na rożnie. W takiej formie stacja funkcjonowała przez kilka lat kiedy, Państwo Żurowie zainwestowali w obecny wyciąg. Zniknął szałas, a na jego miejsce wybudowano piękną karczmę. Jest zawsze czysta toaleta, wypożyczalnia sprzętu oraz szkoła narciarska. Wszystko się zmieniło oprócz jednej rzeczy. Jak przeszło trzydzieści lat temu tak i teraz nie zmieniła się atmosfera. Organizując wielokrotnie zawody narciarskie, zawsze mogłem liczyć na pomoc zarówno ze strony Rodziny Żurów jak i całej załogi stacji narciarskiej. Nie byłoby tego bez Seniora śp. Franciszka oraz Jego Żony Teresy. Obserwując obecnie Ich Dzieci i Rodzinę, która przejmuje schedę, widać doskonałe wzorce jakie otrzymali od Ojca i Matki. Jestem przekonany, że tak pozostanie, czego Im z całego serca życzę - Edward Konieczny.
I tu zaczyna się historia obecnej stacji narciarskiej „U Żura”. Wielokrotnie przejeżdżając koło stoku w Chabówce , oczami wyobraźni widziałem tam wyciąg narciarski. W 1985 lub 1986 roku umówiłem się telefonicznie u Państwa Żurów na rozmowę, by zaproponować Im zamontowanie na Ich stoku wyciągu narciarskiego. Zostałem przyjęty bardzo serdecznie, a Pani Teresa poczęstowała mnie pyszną herbatką z malinami oraz domowej produkcji szarlotką, co czyniła wielokrotnie podczas ponad trzydziestoletniej znajomości. Pełen entuzjazmu zacząłem opowiadać, jak zmodyfikuję wyciąg pod parametry stoku, że moja załoga wszystko wykona, a dzierżawa wynosić będzie symboliczną złotówkę. Poniosłem wówczas porażkę. Franio doskonały zootechnik, świetny gospodarz, szybko skierował rozmowę na inne tory, po czym wylądowaliśmy w stajence, gdzie znajdowało się dużo ukochanych przez Frania zwierzątek. O nich to zaczął opowiadać jeszcze z większym entuzjazmem niż ja o wyciągu. Jedną rzecz zapamiętałem po tym spotkaniu-wychodząc od Państwa Żurów, czułem się tak, jakbyśmy się znali od lat a nie dwie godziny. I tak samo serdeczne i miłe było każde spotkanie z tą Rodziną.
Wracając do wyciągu. Przed kolejnym sezonem wziąłem ze sobą na rozmowy dwóch mediatorów tj. Pana Józefa Lubę- byłego Naczelnika Miasta oraz śp. Pana Władysława Mlekodaja- ówczesnego Naczelnika Grupy Podhalańskiej GOPR. Negocjacje przyniosły oczekiwany skutek i mogliśmy przystąpić do pracy. Wg. mojego pomysłu zmodyfikowaliśmy wyciąg, który składał się ze stacji dolnej, na górze koła przewojowego oraz swobodnie wiszącej liny, do której zaczepione były laski imitujące obecne orczyki. Trzeba przyznać że nie był to cud techniki. Lina miejscami podnosiła narciarzy do góry, a przy końcowej stacji przyciskała do ziemi. Paru narciarzy odczuło na własnej skórze, jak kręcąca się wokół osi lina „trochę” nadwyrężyła ich ubranie. Przy wyciągu bardzo szybko powstała chatka oraz niezapomniany szałas z dużym rożnem. Z jednej strony Franio sprzedawał bilety, a z drugiej Pani Teresa serwowała gorące napoje oraz kiełbaski, które sami smażyliśmy na rożnie. W takiej formie stacja funkcjonowała przez kilka lat kiedy, Państwo Żurowie zainwestowali w obecny wyciąg. Zniknął szałas, a na jego miejsce wybudowano piękną karczmę. Jest zawsze czysta toaleta, wypożyczalnia sprzętu oraz szkoła narciarska. Wszystko się zmieniło oprócz jednej rzeczy. Jak przeszło trzydzieści lat temu tak i teraz nie zmieniła się atmosfera. Organizując wielokrotnie zawody narciarskie, zawsze mogłem liczyć na pomoc zarówno ze strony Rodziny Żurów jak i całej załogi stacji narciarskiej. Nie byłoby tego bez Seniora śp. Franciszka oraz Jego Żony Teresy. Obserwując obecnie Ich Dzieci i Rodzinę, która przejmuje schedę, widać doskonałe wzorce jakie otrzymali od Ojca i Matki. Jestem przekonany, że tak pozostanie, czego Im z całego serca życzę - Edward Konieczny.
-
Komentarze na Facebooku Już teraz komentuj na naszym Facebooku
-
Czekamy na Wasze listy Napisz do nas na adres kontakt@gorce24.pl
Zobacz także
Rabkoland otworzył sezon 2024! Wspaniała zabawa, nowe atrakcje i specjalni goście! (zdjęcia)
Sobota, 27 kwietnia 2024 15:20Czyste rzeki - akcja bez końca (zdjęcia)
Sobota, 27 kwietnia 2024 14:17Witold Latusek: "Kurz wyborczy opada"
Piątek, 26 kwietnia 2024 19:07System POS dla gastronomii - niepodważalne ułatwienie pracy. Sprawdź, o czym mowa
Piątek, 26 kwietnia 2024 19:00Od poniedziałku nastąpi zmiana organizacji ruchu na DK47 w Rdzawce
Piątek, 26 kwietnia 2024 12:20
Zaproszenia
Zdjęcia
Rabka-Zdrój: Wielkie otwarcie Rabkolandu
Sobota, 27 kwietnia 2024
Rabka-Zdrój: Postępy prac na budowie bloku SIM przy ul. Kilińskiego
Czwartek, 25 kwietnia 2024
LXXXII Sesja Rady Miejskiej w Rabce-Zdroju
Środa, 24 kwietnia 2024
Ogłoszenia
Reklama